9 września 2016

Jak Netia okradła klienta - analiza sprawy

Dzisiaj na mojej Facebook'owej tablicy pojawiła się ciekawa historia przytoczona przez Rafała Kruka (jego post i komentarze do posta tutaj). Rozgoryczony postępowaniem firmy Netia - dostawcy telefonii i Internetu, postanowił dokładnie opisać swoją niemiłą przygodę na ich fanpage'u i upublicznić sprawę. 

Gdyby tyko klient znał swoje prawa

Historia jest taka:

OKRADLIŚCIE KLIENTA. BRAWO!
Właśnie przelałem na podany rachunek całą kwotę. Bardzo mi przykro, że przyszło mi z wami (daruje sobie pisanie z wielkiej litery gdyż szacunek to ostatnie co do was czuje ;)) współpracować.
Dwa lata temu, razem z moją dziewczyną, przeprowadzaliśmy się pod inny adres. Tym samym, chcieliśmy przenieść wasze usługi do nowego mieszkania. Już wtedy wiedziałem, że okres takiego przedsięwzięcia trwa w waszej firmie niebywale długo więc zabrałem się do tego odpowiednio wcześniej. Dostałem nawet sms’a potwierdzającego aktywowanie usług i z ucieszeniem czekałem na podłączenie internetu w wyznaczonym terminie.
Charakterystyka mojej pracy (jako, że pracuje “z domu”) opiera się o wysyłkę materiałów graficznych na serwery wielu firm więc starałem się ustalić terminy odbiorów ważniejszych zleceń po dacie podłączenia usług.
Nadeszła długo wyczekiwana data. Ponad 3 tygodnie trwało wasze milczenie wiec z własnej inicjatywy wykonałem telefon aby dowiedzieć się na jakim etapie są prace. Przeczuwałem, że nie najlepiej i miałem racje. Nie wywiązaliście się z umowy podłączenia internetu o czasie. Najbardziej rozczarował mnie fakt, że nawet mnie o tym nie poinformowaliście. Niestety było mi to wtedy wyjątkowo potrzebne więc w pośpiechu zadzwoniłem do firmy UPC, która na podłączenie usług potrzebowała jeden dzień od mojego pierwszego telefonu. Zbulwersowany waszym podejściem do klienta, spakowałem cały sprzęt (modem oraz player tv) i pojechałem do was zerwać umowę.
Wracając do tytułu. Po niecałych dwóch latach dostaje od firmy windykacyjnej pozew w tej sprawie z nakazem zapłaty na kwote 1142 zł + 300zł kosztów sądowych :) W kwocie 1142 zł zawiera się trzymiesięczny abonament, z którego zrezygnowałem przedwcześnie (ok. 300zl, co jest zrozumiałe), odsetki ok 130zl, a pozostała kwota jest chęcią wyłudzenia ode mnie pieniędzy za sprzęt, którego rzekomo nie oddałem. Wiem, że robicie to nie pierwszy raz - liczycie, że klient zgubił pokwitowanie. Niestety ja je zatrzymałem więc pozwolę sobie dołączyć do posta.
Gratulacje! Oszukaliście klienta i zarobiliście na nim ok. 700zł. Dotychczas straciliście natomiast łączną wartość dwóch 12 lub 24 miesięcznych abonamentów potencjalnych klientów do których dzwoniliście. Niestety byli to moi znajomi. Opisując im wcześniej własną historię stwierdzili, że wybiorą pozostałych dostawców internetu i telewizji. Możecie mieć pewność, że będę kontynuował czarny PR z mojej strony.
Macie ode mnie 700zl w bonusie. Kupcie sobie za to coś fajnego :)
Pa.

Rozumiem, że Rafałowi bardzo się śpieszyło z załatwieniem dostępu do Internetu, jednakże gdyby zachował więcej spokoju, sprawę mógłby załatwić na swoją korzyść. Jak sam twierdzi, zawarł z Netią umowę na przeniesienie łączą internetowego w nowe miejsce. Netia nie wywiązała się ze swojego zobowiązania w umówionym czasie. W związku z tym, popadła w zwłokę, gdyż jej opóźnienie było zawinione - można śmiało domniemywać, że to oni odpowiadali za opóźnienie w przystąpieniu do montażu, bo brak winy mogłyby uzasadniać jedynie wyjątkowe sytuacje, np. siła wyższa. Wobec tego, Rafał mógł skorzystać z przepisu art. 491 Kodeksu cywilnego i wyznaczyć Netii odpowiedni dodatkowy termin do wykonania umowy z zagrożeniem, iż w razie bezskutecznego upływu wyznaczonego terminu będzie uprawniony do odstąpienia od tej umowy. Termin mógł być bardzo krótki, na przykład 3 dniowy. W razie uchybienia dodatkowemu terminowi otworzyłaby się możliwość odstąpienia od umowy bez żadnych negatywnych konsekwencji prawnych i finansowych (dla Rafała oczywiście).


Co więcej, zastanawiające jest dla mnie, że Rafał zgodził się zapłacić Netii za sprzęt, który oddał. Przecież posiada dokument potwierdzający jego zwrot. Z historii wynika, że firma windykacyjna wezwała go do zapłaty na podstawie już wydanego nakazu zapłaty. Czy Rafał nie wiedział, że toczy się przeciwko niemu postępowanie sądowe? Tego nie wiemy. Trzymając stronę Rafała, możemy założyć, że nakaz został wydany przez e-sąd lub sąd stacjonarny, po bezskutecznym upływie terminu na wniesienie sprzeciwu (lub zarzutów). Jak to mogło się stać? Prawdopodobnie Netia w pozwie wskazała stary adres Rafała, na który również była kierowana korespondencja sądowa. Jednakże, w takim przypadku, nawet jeżeli nakaz zapłaty się uprawomocnił, można byłoby go zaskarżyć powołując się na fakt niedoręczenia przesyłki sądowej zaadresowanej na błędny adres. Dzięki temu Rafał mógłby skutecznie zmniejszyć wysokość dochodzonego przez Netię roszczenia, a 700 złotych mógłby zachować dla siebie. 


Netia nie zachowała się najlepiej, ale gdyby Rafał znał przepisy Kodeksu cywilnego, lub poradził się prawnika, to mógłby sprawę wygrać. Świadomość prawna Polaków wciąż jest nikła, a korzystanie z usług prawników niechętne. Stąd właśnie takie firmy jak Netia zarabiają na nieznajomości podstawowych praw przez swoich klientów. Tak długo jak Polacy będą unikali prawników i przepisów, tak długo będą wykorzystywani i to nawet zgodnie z przepisami.

Jeżeli potrzebujesz pomocy - skontaktuj się ze mną i opisz swój problem. Kontakt do mnie. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeżeli chcesz o coś spytać lub podzielić się swoimi uwagami - pisz śmiało!