16 września 2016

Pozorne przeniesienie nieruchomości w celu ukrycia majątku przed komornikiem

Spotkałem się niedawno z ciekawą sprawą, której szczegóły chciałbym Wam dzisiaj przybliżyć. W historii tej znajdziemy najważniejsze elementy dramatu - miłość, zawiść, zdradę i pieniądze. Jest to historia pewnej kobiety, której groziła utrata rodzinnego domu, gdyż za długi powstałe na skutek nierentownej działalności gospodarczej, toczyły się przeciwko niej postępowania egzekucyjne i miała ona obawy, że dom zostanie zabrany przez komornika. Znaczącą rolę w omawianej historii odegrał partner bohaterki, który pod płaszczykiem oferowanej pomocy postanowił oszukać bohaterkę i odebrać jej dom. Cała akcja znalazła finał w Sądzie Apelacyjnym w Łodzi, który zakończenie historii napisał w wyroku z dnia 18 maja 2016 r. w sprawie pod sygnaturą I ACa 1626/15.

Ciężko ukryć nieruchomość przed komornikiem

Nasza bohaterka, nazwijmy ją umownie Adela, postanowiła wspólnie z siostrą otworzyć salon kosmetyczny. W tym celu zaciągnęła zobowiązanie finansowe (czyt. kredyt), jednakże w niedługim czasie okazało się, że salon nie przynosi oczekiwanych zysków i biznes został zamknięty. Kredyt w wysokości około 30.000 złotych został, ale niespłacony oczywiście. Adela posiadała na własność dom w okolicach Gostynina o wartości około 130.000 złotych, a także stałego partnera oraz wspólne dziecko. Partner, nazwijmy go Julian, był dość bystry i dobrze wiedział, że komornik prędzej, czy później zabierze się do licytowania domu. A ponieważ chciał pomóc swojej partnerce, to razem z bratem wpadli na pomysł, aby Adela "przepisała" Julianowi dom, dzięki czemu komornik nie będzie mógł go zabrać, bo przecież nie będzie jej własnością. Adela po niedługich namowach zgodziła się na ten plan i wszyscy udali się do notariusza. Po drodze umówili się, że przed notariuszem zgodnie oświadczą, że pieniądze za dom Julian wręczył Adeli w samochodzie przed kancelarią notarialną.


Po siedmiu miesiącach od wizyty u notariuszu Julian (który był już prawnym właścicielem domu) postanowił zmienić swój tryb życia i zostać singlem. Oświadczył Adeli, że musi się wyprowadzić z jego domu, a Adela nie mając żadnych argumentów spełniła jego żądanie. Nasza bohaterka czuła jednak, że stała się jej niesprawiedliwość, wobec czego zaczęła poszukiwać pomocy prawnej. Gdy już poznała swoje prawa, skierowała do sądu powództwo o ustalenie, że zawarta umowa sprzedaży nieruchomości jest nieważna, ponieważ została dokonana pozornie. 


Pozorność jest jedną z wad oświadczeń woli, a jej konsekwencją nieważność czynności prawnej.
Art. 83. § 1. Nieważne jest oświadczenie woli złożone drugiej stronie za jej zgodą dla pozoru. Jeżeli oświadczenie takie zostało złożone dla ukrycia innej czynności prawnej, ważność oświadczenia ocenia się według właściwości tej czynności.
§ 2. Pozorność oświadczenia woli nie ma wpływu na skuteczność odpłatnej czynności prawnej, dokonanej na podstawie pozornego oświadczenia, jeżeli wskutek tej czynności osoba trzecia nabywa prawo lub zostaje zwolniona od obowiązku, chyba że działała w złej wierze.
W omawianej sprawie pozorność przejawia się w tym, że Adela w rzeczywistości nie chciała sprzedać Julianowi domu, nie chciała wyzbyć się jego własności. Adela chciała tylko, żeby dom zmienił formalnie (na papierze) właściciela, tak aby nie zabrał go komornik. Myślała sobie, że skoro komornik zobaczy, że dom należy do Juliana, to odpuści, a za jakiś czas, jak już spłaci długi albo sprawa się zatrze, to Julian dom jej zwróci i dalej będzie w nim mieszkała. Natomiast celem umowy sprzedaży jest definitywne przeniesienie własności rzeczy w zamian za pieniądze. Przed sądem Julian oczywiście twierdził, że Adela chciała mu dom sprzedać, że wręczyła mu pieniądze, że wszystko zostało dokonane zgodnie z prawem, bo u notariusza i dom jest jego. Twierdził nawet, że nie wiedział o długach Adeli. Jednakże sąd bardzo dobrze rozszyfrował Juliana, jak i całą sprawę i stwierdził:
Rzeczywisty cel i zamiar stron został prawidłowo odtworzony w oparciu o zeznania powódki i przesłuchanych w toku postępowania świadków. Wskazuje on, iż wolą stron towarzyszącą zawarciu umowy sprzedaży nieruchomości w S. było jedynie usunięcie składnika majątku powódki od ewentualnej egzekucji. Powódka nie zamierzała definitywnie rozporządzić przysługującym jej prawem własności, o czym pozwany wiedział i na co wyrażał zgodę, a brak rzeczywistego przesunięcia majątkowego potwierdza z góry umówiony przez strony brak zapłaty ceny sprzedaży, a także dalsze zgodne zamieszkiwanie stron na terenie spornej nieruchomości.
Na nic zdały się również argumenty Juliana, że umowę sprzedaży chroni fakt zawarcia jej przed notariuszem w formie aktu notarialnego, co niby miałoby poświadczać legalność i prawdziwość sprawy. Co do zasady, przed sądem nie można podważać wiarygodności dokumentów poprzez zeznania świadków lub przesłuchanie stron (art. 247 k.p.c.) i taką linię obrony przyjął Julian. Jednakże sąd orzekł:
(...) z art. 247 k.p.c. płynie zakaz prowadzenia dowodu przeciwko osnowie lub ponad osnowę dokumentu. Dowodami w postaci zeznań świadków lub stron nie można zatem dowodzić, że strona danego oświadczenia nie złożyła lub że złożone oświadczenie miało inną treść. Kwestia, czy to co strona oświadczyła jest zgodne z prawdą, a także wykładnia oświadczenia woli zawartego w dokumencie są zaś zagadnieniami, których przepis art. 247 k.p.c. nie dotyczy.
A także:
Dokonując oceny zebranego w sprawie materiału dowodowego, Sąd pierwszej instancji odniósł się do podnoszonego przez pozwanego zarzutu naruszenia art. 247 k.p.c. przez przeprowadzenie dowodu z zeznań powódki i świadków przeciwko treści aktu notarialnego na okoliczność rzeczywistej woli stron i zapłaty przez pozwanego za przedmiot umowy. Odwołał się w tym zakresie do poglądu orzecznictwa, w myśl którego pozorność czynności prawnej stwierdzonej dokumentem może być udowodniona między uczestnikami tej czynności za pomocą wszelkich środków dowodowych. Pozorność jest bowiem wadą oświadczenia woli, a te mogą być udowodnione wszelkimi środkami i dlatego ograniczenia dowodowe przewidziane w art. 247 k.p.c. nie mają tu zastosowania. Ograniczenia dowodowe zastrzeżone w powołanym przepisie nie dotyczą także dowodów prowadzonych dla podważenia domniemania płynące z pokwitowania (art. 462 k.c.), nawet jeśli pokwitowanie objęte jest dokumentem sporządzonym w formie aktu notarialnego.
Z omówionej historii płynie prosty wniosek, że kłamstwo ma krótkie nogi. Próba pogwałcenia przepisów prawa bardzo szybko zemściła się zarówno na Adeli, która straciła na pewien okres dom, ale i mnóstwo nerwów i została uwikłana w skomplikowany proces sądowy, jak i Julianie, który będzie musiał ponieść konsekwencje przegranego procesu. Co więcej, nawet gdyby historia nie potoczyła się w przedstawiony sposób, a strony dalej zgodnie żyły po sprzedaży domu na rzecz Juliana, to wierzyciele Adeli i tak mogliby "dorwać" się do nieruchomości kwestionując umowę sprzedaży skargą pauliańską.
 

15 września 2016

Reklamacja i zwrot pieniędzy

W przypadku reklamacji zakupionej rzeczy, składanej na podstawie rękojmi za wady, kupującemu przysługują zasadniczo cztery roszczenia. Jednym z nich jest możliwość żądania zwrotu uiszczonej ceny. Dla sprzedawcy takie żądanie jest najbardziej dotkliwe, ponieważ oznacza stratę pieniędzy oraz zwrot wadliwego towaru. Jednakże, w sytuacjach, których kupujący traci zaufanie do sprzedawcy i nie chce z nim dalej współpracować, lub zakupiony towar okazuje się tandetą, takie rozwiązanie jest najkorzystniejsze i warto dążyć do jego uskutecznienia. Uprawnienie do odstąpienia od umowy przysługuje zarówno konsumentom, jak i przedsiębiorcom.

Jeśli chcesz być z prawem na bieżąco, polub Sprawnie.com na Facebook'u. 

Zwrot pieniędzy jest możliwy po odstąpieniu od umowy

Jeżeli okaże się, że rzecz sprzedana ma wadę, to kupujący może od razu skorzystać ze swojego prawa do odstąpienia od umowy. Nie są konieczne żadne uprzednie kroki ani czynności, które zezwalałyby na realizację tego żądania. W tym celu, kupujący powinien złożyć sprzedawcy oświadczenie o odstąpieniu od umowy. Co do zasady, oświadczenie nie musi być złożone w konkretnej formie, więc można je złożyć ustnie, e-mailem, czy faksem, chyba że umowa sprzedaży została zawarta w formie pisemnej lub szczególnej (np. notarialnej jak przy nieruchomościach) - wtedy forma pisemna jest konieczna. Ja moim klientom w każdym przypadku doradzam skorzystanie z formy pisemnej, gdyż ta jest najbezpieczniejsza i najpewniejsza, co więcej, jako dowód przed sądem ma formę dokumentu prywatnego. Dodatkowo, pismo zalecam wysłać listem poleconym za potwierdzeniem odbioru. Wtedy mamy pewność, że pismo zostanie doręczone do rąk sprzedawcy, a fakt ten zostanie udokumentowany odręcznym potwierdzeniem. 


Oświadczenie kupującego powinno być sformułowane jasno i precyzyjnie, a zwłaszcza musi zawierać informacje o umowie, od której ten odstępuje. Najlepiej wskazać dzień jej zawarcia, przedmiot, numer faktury/paragonu, opisać wady uzasadniające roszczenie oraz wyartykułować żądanie zwrotu konkretnej kwoty na wskazany rachunek bankowy. Warto wyznaczyć sprzedawcy termin na spełnienie żądania, np. 7 dni od dnia doręczenia pisma. Po upływie tego terminu możliwe będzie naliczanie odsetek, a poza tym, usprawni to proces reklamacji.


Ponieważ konsekwencje odstąpienia od umowy dla sprzedawcy są bardzo dotkliwe, to Kodeks cywilny przyznaje mu jedną szansę na uniknięcie zwrotu ceny. Sprzedawca może nie zastosować się do żądania kupującego pod warunkiem, że niezwłocznie i bez nadmiernych niedogodności dla kupującego wymieni wadliwą rzecz na wolną od wad albo wadę usunie. W przypadku konsumentów, mogą oni zmienić decyzję sprzedawcy w ten sposób, że jeżeli sprzedawca zdecyduje się rzecz naprawić, to konsument może żądać wymiany i odwrotnie. Po zmianie sposobu przez konsumenta, sprzedawca może znowu się nie zgodzić, ale tylko jeśli realizacja żądania konsumenta jest niemożliwa do wykonania albo wymagałaby nadmiernych kosztów w porównaniu ze sposobem zaproponowanym przez sprzedawcę.


Inaczej rzecz się przedstawia, jeżeli kupujący (firma lub konsument - nie ma znaczenia) dokonuje drugiej, czy kolejnej reklamacji. Jeżeli reklamowana rzecz była już wymieniona lub naprawiana przez sprzedawcę albo sprzedawca nie uczynił zadość obowiązkowi wymiany lub usunięcia wady, to wtedy ma on obowiązek zwrócić pieniądze kupującemu.


Po skutecznym złożeniu oświadczenia o odstąpieniu od umowy następuje obowiązek zwrotu wzajemnie otrzymanych świadczeń, który co do zasady, powinien zostać wykonany jednocześnie przez obie strony. Przy czym, w przypadku zwrotu pieniędzy na rzecz konsumenta, sprzedawca powinien zwrócić je niezwłocznie (bez zbędnej zwłoki, natychmiast). Kupującemu przysługuje prawo zatrzymania rzeczy do czasu, aż sprzedawca zaofiaruje zwrot pieniędzy, więc reklamowanej rzeczy nie musi od razu oddawać, ale może poczekać na stanowisko drugiej strony. Jeżeli kupujący otrzymał zwrot ceny, ale w wyniku wadliwej rzeczy, czy opieszałości sprzedawcy, została wyrządzona mu szkoda - np. utrata zarobku na skutek wadliwego towaru, konieczność przechowywania rzeczy, utrzymywania jej w należytym stanie, może on na podstawie przepisów ogólnych dochodzić od sprzedawcy zapłaty odszkodowania. Jest to jednak temat na oddzielny artykuł, którego możecie się spodziewać już wkrótce.


Jeżeli potrzebujesz pomocy - skontaktuj się ze mną i opisz swój problem. Kontakt do mnie. 


9 września 2016

Jak Netia okradła klienta - analiza sprawy

Dzisiaj na mojej Facebook'owej tablicy pojawiła się ciekawa historia przytoczona przez Rafała Kruka (jego post i komentarze do posta tutaj). Rozgoryczony postępowaniem firmy Netia - dostawcy telefonii i Internetu, postanowił dokładnie opisać swoją niemiłą przygodę na ich fanpage'u i upublicznić sprawę. 

Gdyby tyko klient znał swoje prawa

Historia jest taka:

OKRADLIŚCIE KLIENTA. BRAWO!
Właśnie przelałem na podany rachunek całą kwotę. Bardzo mi przykro, że przyszło mi z wami (daruje sobie pisanie z wielkiej litery gdyż szacunek to ostatnie co do was czuje ;)) współpracować.
Dwa lata temu, razem z moją dziewczyną, przeprowadzaliśmy się pod inny adres. Tym samym, chcieliśmy przenieść wasze usługi do nowego mieszkania. Już wtedy wiedziałem, że okres takiego przedsięwzięcia trwa w waszej firmie niebywale długo więc zabrałem się do tego odpowiednio wcześniej. Dostałem nawet sms’a potwierdzającego aktywowanie usług i z ucieszeniem czekałem na podłączenie internetu w wyznaczonym terminie.
Charakterystyka mojej pracy (jako, że pracuje “z domu”) opiera się o wysyłkę materiałów graficznych na serwery wielu firm więc starałem się ustalić terminy odbiorów ważniejszych zleceń po dacie podłączenia usług.
Nadeszła długo wyczekiwana data. Ponad 3 tygodnie trwało wasze milczenie wiec z własnej inicjatywy wykonałem telefon aby dowiedzieć się na jakim etapie są prace. Przeczuwałem, że nie najlepiej i miałem racje. Nie wywiązaliście się z umowy podłączenia internetu o czasie. Najbardziej rozczarował mnie fakt, że nawet mnie o tym nie poinformowaliście. Niestety było mi to wtedy wyjątkowo potrzebne więc w pośpiechu zadzwoniłem do firmy UPC, która na podłączenie usług potrzebowała jeden dzień od mojego pierwszego telefonu. Zbulwersowany waszym podejściem do klienta, spakowałem cały sprzęt (modem oraz player tv) i pojechałem do was zerwać umowę.
Wracając do tytułu. Po niecałych dwóch latach dostaje od firmy windykacyjnej pozew w tej sprawie z nakazem zapłaty na kwote 1142 zł + 300zł kosztów sądowych :) W kwocie 1142 zł zawiera się trzymiesięczny abonament, z którego zrezygnowałem przedwcześnie (ok. 300zl, co jest zrozumiałe), odsetki ok 130zl, a pozostała kwota jest chęcią wyłudzenia ode mnie pieniędzy za sprzęt, którego rzekomo nie oddałem. Wiem, że robicie to nie pierwszy raz - liczycie, że klient zgubił pokwitowanie. Niestety ja je zatrzymałem więc pozwolę sobie dołączyć do posta.
Gratulacje! Oszukaliście klienta i zarobiliście na nim ok. 700zł. Dotychczas straciliście natomiast łączną wartość dwóch 12 lub 24 miesięcznych abonamentów potencjalnych klientów do których dzwoniliście. Niestety byli to moi znajomi. Opisując im wcześniej własną historię stwierdzili, że wybiorą pozostałych dostawców internetu i telewizji. Możecie mieć pewność, że będę kontynuował czarny PR z mojej strony.
Macie ode mnie 700zl w bonusie. Kupcie sobie za to coś fajnego :)
Pa.

Rozumiem, że Rafałowi bardzo się śpieszyło z załatwieniem dostępu do Internetu, jednakże gdyby zachował więcej spokoju, sprawę mógłby załatwić na swoją korzyść. Jak sam twierdzi, zawarł z Netią umowę na przeniesienie łączą internetowego w nowe miejsce. Netia nie wywiązała się ze swojego zobowiązania w umówionym czasie. W związku z tym, popadła w zwłokę, gdyż jej opóźnienie było zawinione - można śmiało domniemywać, że to oni odpowiadali za opóźnienie w przystąpieniu do montażu, bo brak winy mogłyby uzasadniać jedynie wyjątkowe sytuacje, np. siła wyższa. Wobec tego, Rafał mógł skorzystać z przepisu art. 491 Kodeksu cywilnego i wyznaczyć Netii odpowiedni dodatkowy termin do wykonania umowy z zagrożeniem, iż w razie bezskutecznego upływu wyznaczonego terminu będzie uprawniony do odstąpienia od tej umowy. Termin mógł być bardzo krótki, na przykład 3 dniowy. W razie uchybienia dodatkowemu terminowi otworzyłaby się możliwość odstąpienia od umowy bez żadnych negatywnych konsekwencji prawnych i finansowych (dla Rafała oczywiście).


Co więcej, zastanawiające jest dla mnie, że Rafał zgodził się zapłacić Netii za sprzęt, który oddał. Przecież posiada dokument potwierdzający jego zwrot. Z historii wynika, że firma windykacyjna wezwała go do zapłaty na podstawie już wydanego nakazu zapłaty. Czy Rafał nie wiedział, że toczy się przeciwko niemu postępowanie sądowe? Tego nie wiemy. Trzymając stronę Rafała, możemy założyć, że nakaz został wydany przez e-sąd lub sąd stacjonarny, po bezskutecznym upływie terminu na wniesienie sprzeciwu (lub zarzutów). Jak to mogło się stać? Prawdopodobnie Netia w pozwie wskazała stary adres Rafała, na który również była kierowana korespondencja sądowa. Jednakże, w takim przypadku, nawet jeżeli nakaz zapłaty się uprawomocnił, można byłoby go zaskarżyć powołując się na fakt niedoręczenia przesyłki sądowej zaadresowanej na błędny adres. Dzięki temu Rafał mógłby skutecznie zmniejszyć wysokość dochodzonego przez Netię roszczenia, a 700 złotych mógłby zachować dla siebie. 


Netia nie zachowała się najlepiej, ale gdyby Rafał znał przepisy Kodeksu cywilnego, lub poradził się prawnika, to mógłby sprawę wygrać. Świadomość prawna Polaków wciąż jest nikła, a korzystanie z usług prawników niechętne. Stąd właśnie takie firmy jak Netia zarabiają na nieznajomości podstawowych praw przez swoich klientów. Tak długo jak Polacy będą unikali prawników i przepisów, tak długo będą wykorzystywani i to nawet zgodnie z przepisami.

Jeżeli potrzebujesz pomocy - skontaktuj się ze mną i opisz swój problem. Kontakt do mnie.