23 kwietnia 2015

5 (groźnych?) rzeczy, które Facebook może względem Ciebie

Liczba użytkowników Facebook'a już dawno przekroczyła 1 MILIARD... to oznacza, że Facebook stworzył populację, która liczbą dorównuje populacji całego kontynentu Afryki. Miesięcznie użytkownicy dzielą się około miliardem zdjęć i 10 milionami filmików. Każdy z użytkowników, rejestrując się w tym serwisie zawarł swoistą umowę, która go wiążę i oddziałuje na jego prywatność. Nie będę rozpisywał się o wadach i zaletach Facebook'a, sam z niego korzystam i nie potrafiłbym raczej z tego zrezygnować. Świadomie poddaję się warunkom, na jakich serwis pozwala z niego korzystać i przyjmuję to z całym dobrodziejstwem, ale i zagrożeniami (?). Jestem pewien, że 99% z Was nie przeczytała regulaminu przed założeniem konta, ani nigdy później. Przyznaję, że ja też... zrobiłem to dopiero niedawno i chciałbym się z Wami podzielić kilkoma rzeczami, o których powinniście wiedzieć. 

Nie chcę Was straszyć ani zniechęcać, jedynie uświadomić w pewnych kwestiach.

Facebook daje dużo możliwości, ale w zanian dużo od nas wymaga

  • 1. Bezpowrotne udostępnianie swoich treści.
"...użytkownik przyznaje nam niewyłączną, zbywalną, obejmującą prawo do udzielania sublicencji, bezpłatną, światową licencję zezwalającą na wykorzystanie wszelkich treści objętych prawem własności intelektualnej publikowanych przez niego w ramach serwisu Facebook lub w związku z nim...
Powyższe postanowienie oznacza, że każdy przejaw Twojej twórczości, którym publicznie podzielisz się na Facebook'u przestaje być Twój i pozwalasz Facebook'owi na korzystanie z niego wręcz w sposób nieograniczony. Od chwili wrzucenia zdjęcia na ścianę, czy swojego nagrania, tracisz kontrolę nad utworem, co więcej nie masz żadnych roszczeń majątkowych. Zatem, jeśli jesteś fotografem lub muzykiem, zastanów się nad podzieleniem się swoją pracą na Facebook'u, ponieważ rozporządzasz nią bezpowrotnie.

Właśnie... bezpowrotnie. 
"Licencja IP (tj. Intellectual property - własność intelektualna) wygasa wraz z usunięciem przez użytkownika treści objętych prawami własności intelektualnej lub konta, o ile treści te nie zostały udostępnione innym osobom, które ich nie usunęły"
Zatem, jeśli usuniesz konto, ale ktoś wcześniej np. udostępnił Twój post albo go skopiował i wkleił na swojej ścianie, to i tak udzieliłeś licencji Facebookowi. A nawet, gdy utwór nie został przekazany dalej, to i tak pozostaje w archiwum Facebook'a, ponieważ:
"Usunięcie treści objętych prawem własności intelektualnej odbywa się w sposób podobny do opróżnienia kosza na komputerze. Użytkownik przyjmuje jednak do wiadomości, że kopia zapasowa usuniętych treści może być przechowywana przez uzasadniony okres czasu (ale nie będzie dostępna dla innych)

  • 2. Gromadzenie Twoich informacji.
Jeśli wydaje Ci się, że godziny spędzone na przewijaniu ściany, klikaniu lajków, graniu czy zabawie w aplikacjach są bezproduktywne, to wiedz, że nie dla Facebook'a. Serwis zbiera WSZYSTKIE Twoje zachowania - kliknięcia, polubienia, czas spędzony na stronach, wpisywane dane, przeglądane profile, odwiedzone linki, pobrane aplikacje, wymieniane wiadomości, aktywność na grupach i fanpage'ach... wszystko co zrobiłeś na stronie oraz poza serwisem przy użyciu Facebook'owych guzików. Oczywiście, służy to do celów marketingowych, Facebook handluje zbieranymi informacjami, tak aby reklamodawcy mogli trafić z jak najlepiej dobraną ofertą do Ciebie. Zauważyłeś, że Facebook proponuje Ci polubienie stron, wiadomości i reklamy, które mają związek z Twoimi zainteresowaniami?

Co więcej, Facebook zbiera o Tobie informacje również pośrednio, np. gdy ktoś udostępnia Twoje treści, oznacza Cię na zdjęciach/w postach, a nawet gdy wysyła do Ciebie wiadomości.

Jeśli dokonujesz płatności za pośrednictwem FB, to dajesz mu "dane o płatnościach, np. numery i inne dane kart kredytowych lub debetowych, dane kont i informacje przesyłane przy uwierzytelnianiu transakcji; informacje rozliczeniowe, dane odbiorców przesyłek i dane kontaktowe".

Portal zbiera nawet informacje o tym, z jakich urządzeń korzystasz, łącznie z programem operacyjnym, danymi technicznymi komputera czy innego sprzętu, a nawet potrafi odczytać dane o stanie baterii, sile sygnału, o tym jak się łączysz z Internetem.

Facebook nie ukrywa tego, co o nas zbiera, ale prawie nikt się tym nie interesuje... Wszystko jest napisane tutaj https://www.facebook.com/about/privacy/
 
  • 3. Sprzedaż Twoich informacji reklamodawcom.
Wspomniałem o tym wyżej, regulamin w tej kwestii mówi tak:
"Użytkownik zezwala nam na używanie swojego imienia i nazwiska, zdjęcia profilowego, treści i informacji w połączeniu z udostępnianymi lub ulepszanymi przez nas treściami komercyjnymi, sponsorowanymi lub podobnymi (takimi jak marki, które użytkownik lubi)"
Wskazuje nawet przykład wykorzystania naszych danych:
"Przykładowo oznacza to, że użytkownik zezwala firmie lub innemu podmiotowi na płacenie nam za wyświetlanie jego imienia i nazwiska i/lub zdjęcia profilowego wraz z treściami i informacjami bez wypłaty wynagrodzenia użytkownikowi"

Wobec tego, może się okazać, że właśnie w tym momencie swoją twarzą reklamujesz proszek do prania na drugim końcu świata.
 
Facebook dyktuje warunki

  • 4. Z góry ustalona właściwość miejscowa sądu.
"Użytkownik jest zobowiązany do rozwiązywania wszelkich roszczeń, podstaw powództwa lub sporów (roszczenia) w stosunku do nas dotyczących niniejszego Oświadczenia lub serwisu Facebook wyłącznie w sądzie okręgowym Północnego Dystryktu Kalifornii lub w sądzie stanowym hrabstwa San Mateo. Użytkownik zgadza się podlegać jurysdykcji tych sądów w zakresie rozstrzygania wszelkich sporów tego typu. Zapisy niniejszego Oświadczenia oraz wszelkie spory pomiędzy serwisem a użytkownikiem podlegają przepisom prawa stanu Kalifornia, bez względu na przepisy prawa kolizyjnego"
W sumie to powyższe postanowienie regulaminu jest oczywiste, przecież Mark Zuckerberg nie będzie latał po cały świecie, gdy któremuś z użytkowników odwidzi się respektowanie przepisów regulaminu lub zażąda wynagrodzenia za udział w reklamie swojej osoby.

  • 5. Facebook nie ponosi odpowiedzialności za umieszczane przez nas treści.
Na sam koniec, po tym jak Facebook zlustrował nasze potrzeby, pragnienia, przejął naszą twórczość i następnie wszystko to zmonetyzował, umywa rączki od jakiejkolwiek odpowiedzialności prawnej za to, co dzieje się na jego stronach.
"W przypadku zgłoszenia przez kogokolwiek roszczeń wobec nas w związku z działaniami, treściami lub informacjami opublikowanymi na Facebooku przez użytkownika, użytkownik zwalnia nas z wszelkiej odpowiedzialności oraz zobowiązuje się zabezpieczyć nas przed stratami wynikającymi z odszkodowań, strat i wydatków jakiegokolwiek rodzaju (w tym uzasadnionych opłat i kosztów prawnych) dotyczących takiego roszczenia"
Jest to oczywiste, nie da się zapanować nad milionami użytkowników produkującymi dziennie gigabajty informacji. Zatem pamiętaj, że każdy z nas ponosi odpowiedzialność za to co umieszcza na ścianie i jeśli kogoś obrazisz, a ta osoba będzie chciała dochodzić sprawiedliwości, to przyjdzie do Ciebie, a nie do Facebook'a. 


Nie chciałem Cię nastraszyć, czy namówić do bojkotu Facebook'a. Sam jestem zwolennikiem tego serwisu, korzystam z niego codziennie i uważam, że daje bardzo dużo korzyści. Co więcej, z zainteresowaniem śledzę dążenie do realizacji marzeń i planów przez Marka Zuckerberga. Ten człowiek chce dać Internet wszystkim ludziom na świecie. Pewnie, że nie robi tego bezinteresownie, bo dzięki temu będzie mógł dotrzeć z zindywidualizowaną reklamą do każdego odbiorcy na Ziemi. Pamiętaj, że to w jaki sposób korzystamy z Internetu i Facebook'a, zależy tylko od nas... a właściwie od tego co lajkujemy.

Jedni dają bardzo dużo siebie, a inni czerpią garściami od tych co dają. Najwspanialsze w Facebook'u jest to, że sam jesteś kreatorem informacji, które do Ciebie trafiają. Nie chcesz czytać czyichś zwierzeń - blokujesz jego posty. Interesujesz się tenisem, wegetarianizmem, wojną koreańską - lajkujesz odpowiednie strony i zapisujesz się do grup dyskusyjnych.

Jeżeli potrzebujesz pomocy - skontaktuj się ze mną i opisz swój problem. Kontakt do mnie.

Przeczytaj również:

19 kwietnia 2015

Jak sprzedać własny obraz, utwór, czy pierwsze dzieło sztuki - 5 prostych zasad

Jak sprzedać własny obraz, utwór, czy pierwsze dzieło sztuki - 5 prostych zasad


Jesteś artystą, początkującym artystą, który pędzle i płótno kupuje za pieniądze otrzymane od rodziców lub wypracowane nocami za barem w klubie. Swoje prace próbujesz zaprezentować światu, starasz się, żeby ktoś Cię zauważył i docenił Twój trud, ale przede wszystkim wielki talent, który w sobie tak pielęgnujesz i rozwijasz. I oto pojawia się Twój pierwszy kupiec. Zapewne w przypływie euforii i samozadowolenia umknie Ci kilka istotnych kwestii związanych z prawniczymi aspektami sprzedaży swojej twórczości, dlatego warto abyś zawczasu poznał kilka cennych wskazówek, które w przyszłości pomogą Ci uniknąć gorzkiego zawodu. 

Przeczytaj również Podatki dla artystów - wprowadzenie

Niestety, twórcy na początku swojej kariery stoją w gorszej pozycji w stosunku do kupujących, doświadczonych znawców sztuki i branży, przez co idą na znaczne ustępstwa lub też zwyczajnie nie znają prawa, które mogłoby ich chronić... chociaż przypadek A. Sapkowskiego pokazuje, że doświadczeni twórcy również mają kłopoty w tym temacie. 

Jeśli chcesz być z prawem na bieżąco, polub Sprawnie.com na Facebook'u. 
Jak sprzedać swoje obrazy
Sprzedaż własnych dzieł sztuki to wielkie przeżycie, które warto zabezpieczyć prawnie.

Sprzedaż egzemplarza a sprzedaż praw

Przede wszystkim należy odróżnić sprzedaż egzemplarza dzieła sztuki od sprzedaży praw autorskich do utworu. W przypadku sprzedaży egzemplarza, po prostu przenosisz własność fizycznej postaci wytworu swojego talentu. Na przykładzie obrazu, sprzedajesz obraz jako obraz i nabywca może zrobić z nim co chce - powiesić w domu, schować w garażu, odsprzedać dalej, ale nie może wykorzystywać obrazu do np. reprodukcji, sprzedaży plakatów/pocztówek, wykorzystywać do reklamy itp. Sprzedaż egzemplarza dzieła nie wywołuje znaczących skutków prawnych, jest zwykłą umową sprzedaży - Ty masz obowiązek wydać swoje dzieło, a kupujący zapłacić cenę. Tak jakbyś sprzedawał płytę winylową ze swojej kolekcji. Jeżeli natomiast okaże się, że kupujący nadużywa Twoich majątkowych praw autorskich, np. kopiując i sprzedając reprodukcje, możesz wystosować przeciwko niemu stosowne roszczenia i dochodzić ochrony swoich praw oraz należności.

Natomiast, jeśli dokonujesz przeniesienia autorskich praw majątkowych, to mówiąc obrazowo, pozwalasz na wykorzystywanie Twojej pracy przez nabywcę, najczęściej do jego celów zarobkowych. W przypadku np. utworu muzycznego, taki utwór będzie mógł zostać wykorzystany w reklamie, a w przypadku wiersza, będzie mógł zostać opublikowany przez osobę trzecią, ale pod Twoim nazwiskiem. Sprzedaż praw majątkowych może mieć charakter całkowity - pozbywasz się całości swoich praw i od tej pory o wykorzystaniu dzieła decyduje nabywca i to on będzie pobierał z tego tytułu pożytki - albo może mieć formę licencji.

Licencja jest najczęściej spotykaną formą przeniesienia praw, ponieważ jest korzystna dla obu stron. Twórca nie pozbywa się definitywnie praw majątkowych, a w dodatku czerpie z zyski z licencji. A nabywca licencji może korzystać z dzieła w zakreślonym obszarze i również na tym zarabia. Licencja może mieć różne formy - wyłączna/niewyłączna (przysługuje tylko jednej osobie lub wielu), terminowa/bezterminowa, odpłatna/nieodpłatna, terytorialna/nieograniczona terytorialnie itd. 

Zasady sprzedaży sztuki

Ciężko jest przygotować kompleksowy poradnik, ponieważ właściwie każda transakcja ma swoje specyficzne warunki. Istnieją pewne ogólnikowe kwestie, na które zawsze należy zwracać uwagę, dlatego postaram się je opisać w kilku prostych zdaniach. Nie będę silił się na prawnicze wywody, a jedynie w przystępny sposób opiszę, na co zwracać uwagę.
  1. Umowa przenosząca majątkowe prawa autorskie musi zostać zawarta w formie pisemnej
    Jest to zasada ustawowa, której niedopełnienie wywoła bardzo negatywne skutki. Jeśli umowa zostanie zawarta ustnie albo mailowo, to będzie NIEWAŻNA. To oznacza, że umowa nie wywoła żadnych skutków, a osoby, które zawarły umowę będą musiały zwrócić wzajemne świadczenia. Najgorsza sytuacja będzie, kiedy fakt nieważności wyjdzie na jaw na długo po "zawarciu" umowy. Wówczas skutki mogą być naprawdę daleko idące. 
  2. Precyzyjnie określ cenę sprzedawanego dzieła.
    Kwestia, która powinna Cię najbardziej interesować. Co prawda, jeśli umowa nie zawiera ceny, to nie oznacza z automatu, że obraz podarowałeś bezpłatnie, ponieważ prawo przyjmuje domniemanie wynagrodzenie za przeniesienie praw. Jednakże, zawsze warto określić ją jednoznacznie, np. kwotą i walutą, tak aby w razie braku zapłaty lub problemów z ustaleniem wynagrodzenia nie było żadnych wątpliwości.
    Przykład: sprzedajesz kupcowi z USA obraz i w umowie widnieje cena "1.000 dolarów, płatne do 1 grudnia 2019 r." Otrzymujesz od kupca w określonej dacie przekaz pieniężny, a tu 1.000 dolarów kanadyjskich! Okazało się, że kupiec mieszka w Kanadzie, a pracuje w USA... I co teraz?
  3. Precyzyjnie określ przedmiot sprzedaży.
    Czym innym jest sprzedaż majątkowych praw autorskich do obrazu, a czym innym sprzedaż egzemplarza tego obrazu - o czym wspominałem już powyżej. Rozdział między sferą prawną a materialną utworu autorskiego, to temat rzeka, dlatego tylko sygnalizuję, abyś dokładnie w umowie opisał, czy kupujący nabywa obraz, czy obraz wraz z wszystkimi prawami majątkowymi do niego, czy może jedynie licencję na korzystanie do wybranych celów. Sprzedaż egzemplarza może nie wymagać nawet umowy pisemnej - wymieniasz pieniądze za obraz. Istotną kwestią jest również, czy obraz już istnieje, czy dopiero ma zostać stworzony, gdyż jeśli tak, to umowa będzie umową o dzieło i powinno zostać jak najściślej określone dzieło, które ma powstać oraz możliwość ingerencji (lub zupełny jego brak) zamawiającego w proces twórczy dzieła. Umowa o dzieło może zawierać przeniesienie praw majątkowych.
  4. Unormuj przyszłość.
    Umowa, którą zawierasz nie wywoła skutków tylko „tu i teraz”, ale może regulować dużo kwestii związanych z obrazem oraz Twoimi uprawnieniami do niego na przyszłość. Chociażby kwestię żądania zapłaty wynagrodzenia na przyszłość, jeśli okaże się, że Twój obraz zyska na popularności i znaczeniu. Zwłaszcza w przypadku udzielania licencji wyłącznej, czyli jednemu tylko podmiotowi, warto przemyśleć kwestie przyszłości dzieła, bowiem powierzamy je w cudze ręce. Intencje drugiej strony nie zawsze muszą być dobre.
  5. Zachowaj trzeźwość umysłu i co najmniej dwa razy przeczytaj umowę.
    To jest chyba najważniejsza zasada, zwłaszcza jeśli nie Ty sporządziłeś umowę. Przeczytaj dokładnie wszystkie postanowienia umowy, nawet gdyby miała 10 stron i nie podpisuj jej, gdy masz jakieś wątpliwości lub czegoś nie rozumiesz. Poproś o wyjaśnienia drugą stronę, lub daj prawnikowi umowę do konsultacji. Konsekwencje prawne mogą być naprawdę trudne do przewidzenia, a niestety wątpię, abyś miał takich prawników, jak A. Sapkowski.

Nie możesz traktować powyższych porad jako kompleksowej porady prawnej w kwestii sporządzania czy zawierania umów związanych z prawami autorskimi. Chciałem Ci przedstawić - moim zdaniem - istotne kwestie, które musisz wziąć pod uwagę jeśli masz zamiar sprzedawać swoje prace. Przede wszystkim jednak chciałem Ci uzmysłowić, że musisz być świadomy swoich praw, ale i obowiązków, jeśli masz zamiar brać czynny udział w obrocie prawnym i gospodarczym związanym ze swoimi pracami. Sprzedawanie własnej sztuki to wielka satysfakcja, ale również odpowiedzialność.

Jeżeli potrzebujesz pomocy - skontaktuj się ze mną i opisz swój problem, e-mail: p.terpilowski@ptkrp.pl, tel.: 668 199 698. Kontakt do mnie.  
 

 
A jeżeli potrzebujesz wzoru umowy sprzedaży swojego dzieła sztuki, to możesz skorzystać z mojego wzoru, który został już zakupiony przez wielu artystów i sprawdzony w różnych transakcjach. Wzór kosztuje 100 zł, zawiera dwie strony A4, jest prosty w uzupełnieniu i może służyć wielu transakcjom i różnego rodzaju dziełom sztuki. Umowa nie dotyczy praw autorskich, polega tylko na sprzedaniu egzemplarza dzieła. Link do zakupu wzoru - LINK DO SKLEPU

Dla utrwalenia najważniejszych zasad przedstawiam je raz jeszcze w obrazowej formie:

Jak sprzedać swoje dzieło sztuki


Przeczytaj również:

13 kwietnia 2015

Odpowiedzialność instruktora jazdy konnej

W poprzednim wpisie przybliżyłem zasady odpowiedzialności za szkody wyrządzone przez psy lub inne hodowane zwierzęta, które działają z własnego popędu. Odpowiedzialność opiekuna takiego zwierzaka jest bardzo zaostrzona i oparta na domniemaniu jego winy. Tym razem, postaram się wyjaśnić, w jaki sposób prawo reguluje odpowiedzialność cywilną instruktora jazdy konnej, kiedy instruktor odpowiada za konia, a kiedy nie - w przypadku, gdy uczniowi stanie się krzywda podczas nauki jazdy. Posłużę się konkretną sytuacją, która wydarzyła się naprawdę i została rozstrzygnięta przez Sąd Najwyższy wyrokiem z dnia 7 kwietnia 2004 r. (sygnatura akt sprawy: IV CK 231/03). Było to tak:
W dniu 19 czerwca 2000 r. powódka wraz z koleżanką Katarzyną S. przyjechała do stadniny i otrzymała 4-letnią klacz, hodowaną w stadninie od źrebaka. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, żeby klacz ta kogoś poniosła. Jednak w tym dniu, w czasie jazdy odbywanej przez powódkę i Katarzynę S. z instruktorką, klacze obu dziewczynek poniosły, zaczęły się ścigać i wyprzedziły jadącą na przodzie instruktorkę.  (...) Powódka spadła z konia. Na skutek upadku kask, w którym jechała roztrzaskał się. Powódka doznała bardzo poważnych obrażeń ciała, w tym głowy.

Jeśli chcesz być z prawem na bieżąco, polub Sprawnie.com na Facebook'u.  
 
Instruktor jazdy konnej to piękne ale odpowiedzialne zajęcie

Przede wszystkim, należy wyjaśnić, że instruktor jazdy konnej nie będzie odpowiadał na podstawie art. 431 Kodeksu cywilnego, który przewiduje odpowiedzialność za zwierzęta, a który opisałem w poprzednim artykule. Przywołany przepis ma zastosowanie wyłącznie, gdy zwierzę działa z własnego popędu, czyli samo z siebie, własnym zachowaniem wyrządza szkodę. 


Sąd Najwyższy stanął na stanowisku, że w przypadku, gdy koń jest kierowany przez człowieka - przy jeździe konnej, powożeniu bryczką, pracach polowych itp. - to jest narzędziem w rękach człowieka. To oznacza, że zwierzę, w świetle prawa, nie działa już z własnego popędu, ponieważ jest ujarzmione przez człowieka. Co najważniejsze, bez znaczenia pozostają okoliczności takie jak wiek, doświadczenie i umiejętności jeźdźca. Skoro człowiek dosiada konia, to powinien liczyć się z tym, że to on może przejąć władzę. Art. 431 Kodeksu cywilnego w ogóle nie ma w tym przypadku zastosowania. 


Taka konstrukcja prawna i wykładnia przepisu zwalniają całkowicie z odpowiedzialności za działania konia jego właściciela/opiekuna czy instruktora nauki jazdy, pod pieczą którego uczy się niedoświadczony jeździec.


Kiedy zatem, prawo przewiduje odpowiedzialność cywilną instruktora jazdy konnej? Odpowiedź jest prosta  - wówczas, gdy z jego winy doszło do wypadku. Zastosowanie będzie miał art. 415 Kodeksu cywilnego:
Kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia.


Instruktor musi dopuścić się naruszenia zasad bezpiecznego prowadzenia nauki, a więc w pewien sposób doprowadzić do wypadku swoimi czynami lub zaniechaniami. Dopiero, gdy zostanie udowodniona mu wina, to może ponieść konsekwencje prawne swojego zachowania. W przytoczonej przeze mnie historii, instruktorka dopełniła wszelkich zasad bezpieczeństwa, m.in. zamieściła w stadninie regulamin jazdy konnej, wytłumaczyła swojej uczennicy zasady jazdy oraz jak się zachowywać w przypadku, gdy koń poniesie, dobrała odpowiedniego konia do jeźdźca, a przy nieszczęsnym zachowaniu konia wydawała dziewczynie jasne polecenia i zachowała pełen profesjonalizm. Niestety, wszystko to nie uchroniło przed wypadkiem.


Na sam koniec, krótka porada co robić, jeżeli poniesie Cię koń w siodle - musisz zachować zimną krew, wsiąść głębiej w siodle, obciążyć grzbiet konia i "piłować" zwierzę wodzami, by spowodować jego zatrzymanie.

Jeżeli potrzebujesz pomocy - skontaktuj się ze mną i opisz swój problem. Kontakt do mnie.

Przeczytaj również:

8 kwietnia 2015

Ubezpieczenie OC psa? Przecież on nie gryzie...

Dzisiejszym artykułem chciałbym poruszyć do myślenia wszystkich właścicieli psiaków... chociaż może innych domowych zwierząt również? Wiadomo przecież, że posiadanie psa to nie tylko przyjemność i zabawa, ale i obowiązek. Oprócz tego, to również odpowiedzialność cywilna i karna, a nawet administracyjna. 
 
Odpowiedzialność cywilna za psa to nie błahostka
Czy warto ubezpieczyć psa od odpowiedzialności cywilnej? Czy takie ubezpieczenie może się przydać, czy jest tylko zbędnym wydatkiem? Od razu zaznaczę, że omawiane kwestie nie dotyczą wyłącznie psów uznanych za niebezpieczne, ponieważ szkodę może wyrządzić każdy pies, nawet mały i potulny.


Wyobraźmy sobie taką sytuację: wychodzimy na spacer z naszym pupilem, jak zawsze tą samą ścieżką wokół bloku i do parku. Piesek jest na smyczy i w kagańcu, a z naprzeciwka zbliża się staruszka - osiedlowa miłośniczka psów i kotów. Nasz pies od razu wyczuł w niej pozytywną aurę i ku naszemu zaskoczeniu ("przecież nigdy tak nie robił") naskoczył na babcię, która pod wpływem uderzenia upadła głową na krawężnik, doznała wstrząśnienia mózgu i złamania biodra. Może scenariusz jest trochę wydumany, ale jak najbardziej możliwy do spełnienia, ponieważ nie jesteśmy w stanie przewidzieć zachowania psa, nawet gdy wychowujemy go od małego i doskonale się z nim rozumiemy. Nie zapominajmy, że zwierzęta kierują się instynktem, a nie logiką czy rozumem (może poza wyjątkami).


Chociaż był to nieszczęśliwy wypadek, to poszkodowana staruszka będzie miała uzasadnione prawo dochodzenia odszkodowania oraz zadośćuczynienia, a nawet renty od właściciela psa. Odpowiedzialność cywilną za zwierzęta przewiduje art. 431 Kodeksu cywilnego, który stanowi:
§ 1. Kto zwierzę chowa albo się nim posługuje, obowiązany jest do naprawienia wyrządzonej przez nie szkody niezależnie od tego, czy było pod jego nadzorem, czy też zabłąkało się lub uciekło, chyba że ani on, ani osoba, za którą ponosi odpowiedzialność, nie ponoszą winy.
§ 2. Chociażby osoba, która zwierzę chowa lub się nim posługuje, nie była odpowiedzialna według przepisów paragrafu poprzedzającego, poszkodowany może od niej żądać całkowitego lub częściowego naprawienia szkody, jeżeli z okoliczności, a zwłaszcza z porównania stanu majątkowego poszkodowanego i tej osoby, wynika, że wymagają tego zasady współżycia społecznego.
Przesłanki odpowiedzialności są bardzo szeroko zakrojone, wobec czego trudno jest się uwolnić od obowiązku naprawienia szkody. Zauważmy, że przepis nie dotyczy wyłącznie właścicieli/hodowców zwierząt, ale kogokolwiek kto zwierzęciem się posługuje - a zatem nie musi być więzi prawnej między zwierzakiem a osobą odpowiedzialną. Istotne jest również, że opiekun psa będzie odpowiadał, nawet jeśli nie było go przy wypadku i nie miał wpływu na zachowanie zwierzęcia, np. puścił psa wolno albo pies uciekł w pogoni za kotem/suczką/złodziejem, a także, gdy z psem wyszło dziecko.


A jeśli nawet odpowiedzialnemu za psa uda się uwolnić od odpowiedzialności przewidzianej w paragrafie pierwszym, to pokrzywdzona staruszka będzie mogła domagać się od niego naprawienia szkody na zasadach słuszności.


Dlatego właśnie należy poważnie zastanowić się nad wykupieniem ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej za szkody wyrządzone przez psa, czy inne zwierzę. W naszym przypadku koszty leczenia staruszki, koszty leków, rehabilitacji, opieki, zadośćuczynienie mogą wynieść nawet parędziesiąt tysięcy złotych. Tyle szkody może wyrządzić nasz mały i potulny piesek. Roczny koszt ubezpieczenia to zaledwie parędziesiąt złotych. Co więcej, niektóre ubezpieczenia przewidują zwrot kosztów leczenia w przypadku choroby/wypadku naszego pupila. 


Mam nadzieję, że nie zniechęciłem Was do posiadania psiaków, kociaków i innych zwierzaków. Pamiętajmy tylko, że to są zwierzęta, które mogą być nieprzewidywalne, a my ponosimy za ich działania odpowiedzialność.

Jeżeli potrzebujesz pomocy - skontaktuj się ze mną i opisz swój problem. Kontakt do mnie.

Przeczytaj również:
Krwiożerczy drapieżnik nikogo nie oszczędzi